Choć Szwajcarzy jeździli na zakupy do sąsiednich krajów już wcześniej, decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego o rezygnacji ze sztywnego kursu franka szwajcarskiego względem euro w styczniu 2015 roku, znacznie nasiliła skalę zjawiska. W wyniku tej decyzji frank bardzo umocnił się, wpływając na obniżenie konkurencyjności i tym samym osłabiając szwajcarską gospodarkę w tym aspekcie.
Dzięki mocnemu frankowi zakupy w sąsiednich krajach zyskały na atrakcyjności i Helweci ruszyli masowo, przede wszystkim do niemieckich sklepów. Nic dziwnego, skoro w oddalonych o niecałą godzinę drogi od Zurychu Konstancji czy Singen, ceny produktów spożywczych czy kosmetycznych są niższe o kilkadziesiąt procent. Jak wynika ze strony www.preisbarometer.ch za koszyk z 38 produktami spożywczymi w Helwecji zapłacimy o ok. 40 procent więcej, a za koszyk z 54 podstawowymi kosmetykami niemal o 70 procent więcej niż u niemieckiego sąsiada.
Dodatkowo przy zakupach poniżej 300 euro (na dzień/na osobę) Szwajcarzy mogą sobie odliczyć podatek VAT – dzięki pięczątce celnika uzyskanej przy wjeździe do Konfederacji kolejne zakupy są tańsze o tę kwotę.
Oczywiście ta sytuacja budzi obawy szwajcarskiej branży handlowej, którą coraz dotkliwiej dotyka spadająca liczba klientów. Największe sieci spożywcze w kraju – Migros i Coop – zaapelowały niedawno do władz szwajcarskich o zniesienie możliwości odliczenia podatku VAT.
Jak na razie jednak Szwajcarzy masowo kupują w Niemczech, zamawiają towary w niemieckich sklepach internetowych, które można odebrać w specjalnych punktach w przygranicznych miejscowościach, korzystają z usług kosmetycznych, odwiedzają niemieckich fryzjerów i dentystów.
Ceną za tanie zakupy i usługi w Niemczech są jednak obawy o szwajcarską gospodarkę, eksport, spadek turystyki w Szwajcarii i tym samym lokalny rynek pracy.
Autor: Iwona A. Hałgas